8.12.2013

Rozdział 17

Ostatni

  Wybiegłam ze szpitala. Liczyły się dla mnie sekundy. Nadawca esemesów nie był żartobliwy. Szybkość i spryt były jego cechą szczególną. Mógł coś zrobić ostatniej osobie, na której cholernie mi zależało. Śmierć przyjaciółki mną wstrząsnęła, ale nie mogłam pozwolić na kolejną. Wsiadłam w pierwszy lepszy tramwaj, udając się tam, gdzie powinnam iść. Mogło się już wszystko wydarzyć, a "Z" wcale nie żartowało. Miało ubaw, ale było śmiertelnie poważne. Wszystko zależało już ode mnie. Wszystko było w moich rękach.
  Kiedy byłam koło pokoju Marcina, zapukałam w drzwi z obawą. Bałam się, że chłopak mnie odtrąci. Zobaczyłam go leżącego na białym łożu, spoglądającego na mnie podejrzliwie.
- Czy właśnie nie miałaś zniknąć z mojego życia? - spytał cicho
- Owszem, miałam.
- Co tu robisz?
- Sprawdzam czy wszystko z tobą dobrze... - szeptałam - I tak a propos to Lucy...umarła...
 Popatrzył na mnie mrużący oczy. Byłam pewna, że on nawet nie pamięta tak ważnej osoby. Jak nawet nie pamiętał swojego imienia.
- Czemu miałbym cię znienawidzić?
- O co ci cho... - zaczęłam mówić, ale potem zrozumiałam - Chodzi o to, że zachowałam się niesprawiedliwie. Mam dość kłamstw. Kocham też Rogera. Zdradzałam cię, ponieważ nie było cię przy mnie od miesiąca. Nie potrafię tak żyć. Możesz uważać mnie za kogo chcesz, ale nie zmienisz przeszłości. Przepraszam, może lepiej już pójdę.
 Zatrzymał mnie znowu, ciągnąc za rękę. Poczułam jego ciepło. Zapach mydła, którego zawsze używał. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie idź, jak nie chcesz.
  Już nie wytrzymałam tego. Przerastała mnie każda myśl. On był częścią mojego życia, a Lucy umarła. Ciężko było mi się pozbierać. Popłakałam się. Przyciągnął mnie za dłoń do siebie, osadzając na łóżku koło siebie. Pogłaskał mnie go policzku, trzymając rękę na nim. Uśmiechnęłam się.
- Marcin...
- Ćććśśś... - wziął w ręce moją twarz - Olu...
 Patrzyłam mu w oczy. Poleciała po moim policzku jedna samotna szczęśliwa łza.
- Pamiętasz moje imię? - nie mogłam w to uwierzyć
- Zawsze. Nie pamiętam wszystkiego, ale teraz wiem, że jesteś ważna. Nie liczy się to co zrobiłaś, tylko ta chwila. Kocham cię!
- Marcin... Ale ty... - zaczęłam mówić
 Podsunął się do mnie, kładąc na moich wargach czuły pocałunek. Poczułam ten jego jedyny słodki smak. Obserwowałam go, przytulając do siebie. Płakałam ze szczęścia, jakś jego cząstka wróciła. Mój Marcin powoli wracał.
- Kochasz mnie? - zapytał
 Nie odpowiedziałam mu. Namiętnie pocałowałam jego wargi. Położyłam się na nim, nie zwracając uwagi to, że jesteśmy w szpitalu. Całowałam go, oddając w tym całą miłość. Nie kochałam Rogera. To było tylko chwilowe. Moje serce należało do przyjaciela z dzieciństwa. Chłopak, gładził mnie po plecach. Mój język drażnił jego podniebienie. Okazaliśmy sobie ogromną czułość. Włożył rękę w moje włosy, oddając pocałunki. Byłam szczęśliwa i mogłam spędzić tak wieczność.
 Czy moja historia skończyła się happy endem? Odpowiedzi nie poznasz, bo "Z" tego dopilnował. Marcin i ja żyliśmy razem aż w końcu przypomniał sobie wszystko, ale co z Rogerem i innymi utrudnieniami?



Tak oto kończę mojego ulubionego bloga z przed roku. Cieszę się, że mogłam go prowadzić. Wiele  zdradziłam w nim o swoim życiu, ale nawet nie pamiętacie tego co mogło być sekretem. Dziękuję czytelnikom! Nadal podtrzymuje, że blog był po to bym zawsze pamiętała o MATEUSZU. Kocham go z całego serca i wiem, że się spotkamy kiedyś.
Dziękuję!


Zapraszam na blogi, gdzie można mnie znaleźć: