Ostatni
Wybiegłam ze szpitala. Liczyły
się dla mnie sekundy. Nadawca esemesów nie był żartobliwy.
Szybkość i spryt były jego cechą szczególną. Mógł coś zrobić
ostatniej osobie, na której cholernie mi zależało. Śmierć
przyjaciółki mną wstrząsnęła, ale nie mogłam pozwolić na
kolejną. Wsiadłam w pierwszy lepszy tramwaj, udając się tam,
gdzie powinnam iść. Mogło się już wszystko wydarzyć, a "Z"
wcale nie żartowało. Miało ubaw, ale było śmiertelnie poważne.
Wszystko zależało już ode mnie. Wszystko było w moich rękach.
Kiedy byłam koło pokoju Marcina,
zapukałam w drzwi z obawą. Bałam się, że chłopak mnie odtrąci.
Zobaczyłam go leżącego na białym łożu, spoglądającego na mnie
podejrzliwie.
- Czy właśnie nie miałaś zniknąć
z mojego życia? - spytał cicho
- Owszem, miałam.
- Co tu robisz?
- Sprawdzam czy wszystko z tobą
dobrze... - szeptałam - I tak a propos to Lucy...umarła...
Popatrzył na mnie mrużący oczy.
Byłam pewna, że on nawet nie pamięta tak ważnej osoby. Jak nawet
nie pamiętał swojego imienia.
- Czemu miałbym cię znienawidzić?
- O co ci cho... - zaczęłam mówić,
ale potem zrozumiałam - Chodzi o to, że zachowałam się niesprawiedliwie. Mam dość kłamstw. Kocham też Rogera. Zdradzałam
cię, ponieważ nie było cię przy mnie od miesiąca. Nie potrafię
tak żyć. Możesz uważać mnie za kogo chcesz, ale nie zmienisz
przeszłości. Przepraszam, może lepiej już pójdę.
Zatrzymał mnie znowu, ciągnąc za
rękę. Poczułam jego ciepło. Zapach mydła, którego zawsze
używał. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie idź, jak nie chcesz.
Już nie wytrzymałam tego. Przerastała
mnie każda myśl. On był częścią mojego życia, a Lucy umarła.
Ciężko było mi się pozbierać. Popłakałam się. Przyciągnął
mnie za dłoń do siebie, osadzając na łóżku koło siebie. Pogłaskał mnie go policzku, trzymając rękę na nim. Uśmiechnęłam
się.
- Marcin...
- Ćććśśś... - wziął w ręce
moją twarz - Olu...
Patrzyłam mu w oczy. Poleciała po
moim policzku jedna samotna szczęśliwa łza.
- Pamiętasz moje imię? - nie mogłam
w to uwierzyć
- Zawsze. Nie pamiętam wszystkiego, ale
teraz wiem, że jesteś ważna. Nie liczy się to co zrobiłaś,
tylko ta chwila. Kocham cię!
- Marcin... Ale ty... - zaczęłam
mówić
Podsunął się do mnie, kładąc na
moich wargach czuły pocałunek. Poczułam ten jego jedyny słodki
smak. Obserwowałam go, przytulając do siebie. Płakałam ze
szczęścia, jakś jego cząstka wróciła. Mój Marcin powoli
wracał.
- Kochasz mnie? - zapytał
Nie odpowiedziałam mu. Namiętnie
pocałowałam jego wargi. Położyłam się na nim, nie zwracając
uwagi to, że jesteśmy w szpitalu. Całowałam go, oddając w tym
całą miłość. Nie kochałam Rogera. To było tylko chwilowe. Moje
serce należało do przyjaciela z dzieciństwa. Chłopak, gładził mnie po plecach. Mój
język drażnił jego podniebienie. Okazaliśmy sobie ogromną
czułość. Włożył rękę w moje włosy, oddając pocałunki.
Byłam szczęśliwa i mogłam spędzić tak wieczność.
Czy moja historia skończyła się happy endem? Odpowiedzi nie poznasz, bo "Z" tego dopilnował. Marcin i ja żyliśmy razem aż w końcu przypomniał sobie wszystko, ale co z Rogerem i innymi utrudnieniami?
Czy moja historia skończyła się happy endem? Odpowiedzi nie poznasz, bo "Z" tego dopilnował. Marcin i ja żyliśmy razem aż w końcu przypomniał sobie wszystko, ale co z Rogerem i innymi utrudnieniami?
Tak oto kończę mojego ulubionego bloga z przed roku. Cieszę się, że mogłam go prowadzić. Wiele zdradziłam w nim o swoim życiu, ale nawet nie pamiętacie tego co mogło być sekretem. Dziękuję czytelnikom! Nadal podtrzymuje, że blog był po to bym zawsze pamiętała o MATEUSZU. Kocham go z całego serca i wiem, że się spotkamy kiedyś.
Dziękuję!
Zapraszam na blogi, gdzie można mnie znaleźć: