Zakłopotanie
Zerknęłam na Marcina z wydętymi wargami. Sam widok Rogera źle na mnie działał. Nie dość, że był zniewalająco przystojny to jeszcze niebezpieczny. Gdyby pamiętał, że spity łączył ze mną wargi oraz został pobity przez mojego chłopaka byłoby naprawdę nieswojo. Siedząc przy nas coraz bardziej się bałam. Próbowałam udawać, że go nie znam. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Hej Lucy. Może zapoznasz mnie z przyjaciółmi? - spytał o dziwo po polsku
Amerykanka była zakłopotana. Przecież dała mu kosza. Jak mógł tak szybko się pozbierać? Zignorowała pytanie. Za to ja byłam uradowana, że nas nie pamięta.
- A ty może raczyłbyś mi powiedzieć co robiłeś z Harriet? I, gdzie ona w ogóle jest? Leży w twoim łóżku? - naskoczyła na niego
Chłopak naprawdę jej nie rozumiał, pokręcił znacząco głową. Wziął ją za rękę, ale ona ją odtrąciła. Spuściła z niego wzrok. Głupio mi było przyglądać się tym sceną, ale musiałam. Nie mogłam jej zostawić w takiej sytuacji.
- Może wytłumaczycie sobie wszystko? Naprawdę do siebie pasujecie. Proszę zakończcie nam męki - oznajmiłam
Oparłam głowę na ramieniu Marcina. Miałam szczerą nadzieję, że się pogodzą ze sobą. Ciężko było pocieszać Lucy. Obserwowałam jak para się ze sobą godzi i wszystko tłumaczy. Naprawdę Roger tylko zaopiekował się jej przyjaciółką. Chciał się przez to do niej bardziej zbliżyć. Wreszcie twarz mojej nowej przyjaciółki była radosna. Spuściłam z nich wzrok, kiedy okazywali sobie miłość. Chciałam już stąd pójść. Wstałam, trzymając chłopaka za rękę.
- To my was zostawiamy, dobrze? - zapytałam trochę zażenowana
- Dobrze to do jutra. Pogadamy wieczorem. Jakby co mam nowy telefon, w którym jest zapisany twój numer.
Uśmiechnęłam się. Przypomniałam sobie, że zepsułam jej ostatnio smartfona. Wybaczyła mi. Dzięki bogu. Wyszłam z baru. Popatrzyłam na towarzysza, który nie był dziś w dobrym humorze. Pocałowałam go delikatnie.
- Co jest? - uniosłam brew
- Wiedziałem jak patrzyłaś na tego chłopaka. Wtedy pocałowałaś go sama z siebie, co nie? - wydusił to
- Nie no coś ty. Kocham ciebie i tylko ciebie - powiedziałam trochę nie pewna słów
Miał trochę racji. Coś mnie ciągnęło do chłopaka, ale to na pewno było chwilowe zauroczenie. Udawałam pewną siebie. To teraz się nie liczyło. Marcin był ważniejszy. To był mój wybór, którego nie zmienię. Uścisnął moją dłoń.
- Przepraszam za zwątpienie. Po prostu nie mogę się na niego patrzeć. Wykorzystał cię - odrzekł
- Daj spokój. To był tylko jeden niewinny pocałunek.
Prawda?? To był tylko jeden nieznaczący pocałunek? Nie więcej? On nie mógł i nie może zrujnować mi życia. Cholera. Po co ja w ogóle poszłam z nim wtedy do baru. No cóź mój błąd.
- Gdzie chciałabyś pójść? - spytałam go
- Mmm... co powiesz na kino? Jakiś horror - posłał mi uśmiech
- Ehem. Jasne. Ale ostrzegam, że będziesz potem mnie musiał odprowadzić do domu. Czasem boję się własnego cienia - zaśmiałam się
- Dobrze - westchnął, całując mnie w czoło
Miał trochę racji. Coś mnie ciągnęło do chłopaka, ale to na pewno było chwilowe zauroczenie. Udawałam pewną siebie. To teraz się nie liczyło. Marcin był ważniejszy. To był mój wybór, którego nie zmienię. Uścisnął moją dłoń.
- Przepraszam za zwątpienie. Po prostu nie mogę się na niego patrzeć. Wykorzystał cię - odrzekł
- Daj spokój. To był tylko jeden niewinny pocałunek.
Prawda?? To był tylko jeden nieznaczący pocałunek? Nie więcej? On nie mógł i nie może zrujnować mi życia. Cholera. Po co ja w ogóle poszłam z nim wtedy do baru. No cóź mój błąd.
- Gdzie chciałabyś pójść? - spytałam go
- Mmm... co powiesz na kino? Jakiś horror - posłał mi uśmiech
- Ehem. Jasne. Ale ostrzegam, że będziesz potem mnie musiał odprowadzić do domu. Czasem boję się własnego cienia - zaśmiałam się
- Dobrze - westchnął, całując mnie w czoło
***
W kinie, zajęliśmy miejsca z tyłu. Zawsze tylko tam siedzieliśmy. Kupiliśmy wspólny popcorn oraz dwie cole. Zapowiadał się niezwykły film. Jakoś nie przepadałam za tego typu gatunkiem, ale dla niego robiłam wszystko. Rozsiadłam się wygodnie na dwuosobowej kanapie. Jak zwykle połowa popcornu została już przez nas zjedzona w trakcie reklam. Uśmiechnęłam się do niego.
- Spodoba ci się - odrzekł
- Tak sądzę - skłamałam, ale dla dobra sprawy
Po chwili, zaczął się seans. Horror był przerażający jeszcze bardziej niż się tego spodziewałam. Były momenty, że nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na ekran. Co chwilę tylko obżerałam się popcornem. Nasze dłonie się spotkały. Posłałam mu uśmiech. Nie wiedziałam czy w ogóle mnie widział. Ale i tak kąciki moich ust się podniosły ku górze. Wziął mnie za rękę. Trochę mniej się już bałam. Dałam pudełko pod fotele, przybliżając się do chłopaka. Objęłam go. Pocałował mnie delikatnie co odwzajemniłam. Miałam ochotę robić tak do końca filmu, ale to było niemożliwe. Całowaliśmy się z języczkiem, nie przestając. Ktoś z przodu krząknął. Oderwałam się od niego zakłopotana. Do końca miałam lekką traumę co do zbliżania się do swojego chłopaka. Jeszcze wezwą ochroniarzy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, potem wstałam z siedzenia. Była już chyba dziewiąta wieczorem. Na pewno matka już obdzwoniła wszystkich pytając o to gdzie jestem. Westchnęłam. Gówno mnie to obchodziło. Miałam prawię osiemnastkę, mogłam robić co chcę. Przecież to było moim największym pragnieniem.
Wyszłam z kina, trzymając jego za rękę. Pocałowałam go w policzek. Poszliśmy w stronę mojego domu. Było naprawdę ciemno. Mogło się wiele zdarzyć. No i oczywiście coś się zdarzyło. Dwóch mężczyzn chciało na nas napaść oraz na pewno się mną zabawić. Ten silniejszy przyciągnął mnie do siebie obleśnie całując. Przerażenie mną opętało. Byłam zdolna do tego, by go uderzyć. Moja pięść spotkała się z jego nosem. Trysła krew. Szukałam wśród ciemności chłopaka. Nie mogłam go znaleźć. Ktoś zaczął mi wyrywać torebkę. Byłam bezsilna. Na szczęście uratował mnie Marcin. Nie wiem jakim cudem, ale jednocześnie pobił gościa i został pobity. Osunął się na ziemię.
Potrząsałam nim, ale nie chciał się zbudzić. Wykrzykiwałam jego imię, na nic. Zadzwoniłam na pogotowie.
- Dzień dobry, znaczy dobry wieczór... Mój chłopak miał wypadek przy kinie w Magnolii. Jest nie przytomny, proszę mi pomóc. Nie wybaczę sobie jak coś mu się stało. Prosssze.
Rozłączyłam się, nieustannie płacząc. Zrobiłam mu sztuczne oddychanie. Łzy zlewały się z krwią..? O boże mógł się wykrwawić. Cholera. Czemu go wyciągnęłam z domu? Po chwili usłyszałam sygnał jadącej karetki. Opowiedziałam wszystko lekarzowi, wsiadając do pojazdu. Podali mi chyba dwa opakowania chusteczek. Okazało się, że zwichnęłam sobie rękę po uderzeniu mężczyzny. Opatrzyli mi ją. Poczułam dopiero teraz ból. Obserwowałam nieprzytomnego Marcina. Mógł nie przeżyć. Nie! Nie mógł. Byłam tak zdesperowana, ze mnie uśpili. Ostatnie co widziałam to bladą twarz chłopaka. Co było dalej to już było dla mnie obce, bo obraz mi sie urwał.
Mam nadzieję, że się wam podoba. Miałam trochę inną wizję tego rozdziału, ale ważne że jest. No to co 4 Komentarze=Nowy rozdział ?? Kochani, do następnego :*
Mam nadzieję, że się wam podoba. Miałam trochę inną wizję tego rozdziału, ale ważne że jest. No to co 4 Komentarze=Nowy rozdział ?? Kochani, do następnego :*
Świetny rozdział Czekam na następy.
OdpowiedzUsuńSuper ! ;]Czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSuper :P
Czekam nn :*
+ zapraszam do mnie :)
http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/
P.S. Nominowałam cię do Versatile Blogger Award.
UsuńSzczegóły na moim blogu :)
Rozdział mi się bardzo podoba. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*
wow.. świetny rozdział..
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się następnego..
mam nadzieje ,że Marcinowi nie stało się nic poważnego i się z tego wyliże..