28.11.2013

Rozdział 16

Zostały tylko dwa

* Sandra *

Minął dzień, całe dwadzieścia cztery godziny, a już kolejny raz wylądowałam w szpitalu. Kiedyś było to rzadkością, lecz czasy się zmieniają. Rzadkość przemieniła się w codzienność. To co wydarzyło się tak szybko było męczące psychicznie. Dwóch najbliższych przyjaciół nie łatwo stracić. W moim życiu jednak było to możliwe. Tajemniczy nadawca esemesów wszystko mi niszczył. Wiedział bardzo dużo, a ujawnił się dopiero tego dnia. Nie oznaczało to dla mnie nic dobrego. Raz się żyje, więc chcę skorzystać na całego.
- Lucy jest w ciężkim stanie... Z kim mogę o tym pomówić? - odezwała się lekarka
Siedziałam od jakiegoś czasu na miejscu, czekając na wiadomość o stanie mojej przyjaciółki. Czułam się bardzo źle, bo to my ją sprowadziliśmy do takiego stanu. Zraniliśmy ją bardzo mocno, więc emocje przejęły nad nią kontrolę. Do tego to wszystko doprowadziło. Tajemnicze "Z" stwierdziło, że usunęło ją z naszego życia. Spojrzałam na białą jak kreda dziewczynę, a przeniosłam wzrok na Rogera. Nie mogłam tego znieść, więc odwróciłam głowę.
- Ja... - głos łamał się mojemu towarzyszowi -...mogę.
Wiedziałam, że on też na swój sposób to przeżywa. Był człowiekiem jak każdy. Nie łatwo jest kogoś stracić, zwłaszcza w tak młodym wieku. Posłałam mu słaby uśmiech. Bałam się o nią i byłam gotowa na najgorsze. Przecież to mogło wkrótce nastąpić. Lada moment się obejrzę, a to się wydarzy. Po chwili zostałam sama jak palec pośród białych ścian. Rozejrzałam się dookoła, w pewnym momencie coś przykuło moją uwagę. Kartka z czarnym napisem "Dla S.", przyczepiona do drzwi.Obejrzałam się nerwowo za siebie, biorąc ją do rąk. Miałam nadzieję, że nikt tego nie widział. Z tyłu było napisane coś czarnym drukiem, wybijającym polskie znaki. Kolejna groźba, skierowana do mnie.


* Roger *

Zerknąłem na pielęgniarki,które wierciły się ciągle koło mojej dziewczyny. Tak dużo zniszczyłem, że nie mogłem tego sobie wybaczyć. Pani doktor spojrzała na wyniki badań, po chwili przenosząc wzrok na mnie. Posłała mi lekki uśmiech, jeden z tych na pocieszenie. Nie podobało mi się to, ale wolałem mieć to za sobą.
- Roger, tak? - spytała beznamiętnie
- Tak... - zmierzyłem ja wzrokiem - Proszę zacząć mówić...
Wbiła we mnie wzrok, zakładając na nos okulary.
- Dziewczyna została potrącona przez samochód, tak? Myśleliśmy, że to nic poważnego.. - zacięła się -...okazało się, że połamano jej kości i uszkodzono kręgosłup. Z tego wynika, że nigdy już nie będzie zdolna chodzić, ale...
Przeniosłem na nią wzrok, który był bardzo niemiły. Kobieta trzymała mnie nadal w niepewności.
- Jest u progu śmierci. Krew przestaje krążyć w jej organizmie i nie możemy nic z tym zrobić. Mam jeszcze wiele poważnych obrażeń, w tym niedotlenienie mózgu. Zostało jej niewiele czasu... Powinniście się z tym pogodzić...i się pożegnać.
Spojrzałem na nią, chcą potrząsnąć nią i powiedzieć że ma działać, a nie gadać. To nie mogła być prawda. Lucy miała być tu z nami. Nigdzie się nie ruszać. Wyszedłem z pokoju ledwo trzymając się na nogach. Ona przecież przeniosła się do Wrocławia, by tu zamieszkać, a nie umrzeć. Miała być ze mną na zawsze. To nie mogło się tak skończyć. Nie może nas takich zapamiętać. Jako zdrajców. Nie mogła od nas odejść. Nie teraz.


* Sandra *

Wbiłam wzrok w kredową kartkę, chcąc by to było tylko kłamstwo albo żart. Bardzo śmieszny dowcip, który mnie nie dotknie.

" Tik-tak, tik-tak... Czas wybija, prawda? Pożegnałaś się z Lucy? Jak nie to zrób to póki możesz. Ona trafi do nieba, za to ty przeciwnie. Drugie życzenie... Zostało spełnione. Nie zapomniałam jak mówiłaś Marcinowi, że kiedyś powiesz za co tajemnicę przepraszasz. Upss. Zrobiło się to za ciebie na papierze. Słodkich snów, a nie raczej koszmarów!
-Z"

Ktoś bawił się mną, chcąc bym stała się niczym marionetka. Nadawca pisał jako osoba płci żeńskiej. To była albo pierwsza poszlaka, albo pierwsza pułapka. Zgięłam papier, wrzucając go do kosza na śmierci. Ta gra nie była czysta. Łatwo było bawić się czyimś życiem, ale ciężko było ponieść konsekwencje.
- Aleksandro! - powiedział ktoś za mną
Odwróciłam się, patrząc na przygnębionego Amerykanina. Bałam się co ta babka mu nagadała.
- Lucy ma same zdrowotne problemy. Będzie jeździć na wózku lub.. umrze. Możliwe, że jeszcze dziś ją stracimy...
Słowa chłopaka, obiły się echem w moich uszach. To było niemożliwe. Ten przeklęty los był niesprawiedliwy. Ona miała zostać z nami na zawsze!
- Nie. Nie, rozumiesz? Nie, nie odejdzie. Zrozum to!
Krzyczałam jak opętana, płacząc. Moją rozpacz zagłuszył pisk aparatury. Na naszych oczach Lucy odchodziła. Reanimacja nie pomogła. Robili wszystko co wydawało się w ich mocy. Wzięła ostatni oddech, znikając z tego świata. Maszyna przestała wydawać dźwięki. Moja jedyna przyjaciółka odeszła. Zostałam tylko ja, Roger i Marcin. Tajemnicze "Z" się dopiero rozkręca. Pewnie szykuje coś na moje ostatnie życzenie. Zaczęłam zastanawiać się ci może nim być i właśnie mnie olśniło. Pragnęłam swojej śmierci. Tego właśnie ten ktoś pragnął. Robił wszystko, by mnie do tego dobrowolnie zmusić. Ode mnie już to zależało. Przecież Lucy przepadła, Marcin nie jest sobą i mnie teraz pewnie nienawidzi, tylko Roger został. Kochałam go, ale oboje zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nic nas nie łączyło prócz przyjaźni. Musiałam jak najprędzej udać się do osoby, która naprawdę była całym moim sercem.
- Przykro mi Roger, ale teraz muszę jechać do szpitala do Marcina. Muszę odkręcić wszystko nim będzie za późno!



Owszem to jest przed ostatni rozdział. Mam nadzieję, że ktoś go przeczyta i poczeka na wielki finał! <3

2 komentarze:

  1. Co ? Nie ! Co ? Nie ! Lucy ! :cogolnie rodzial podoba mi sie. Szkoda ze lucy odeszla :c i te pogrozki caly czas. Mm nadzieje ze blog nie bdz teraz schodzil na tory samobojstwa.. przeczucia.. glupie przeczucia. Czekam na nn, zreszta ty o tym wiesz c: :*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz
    Zapraszam na nowy rozdział na http://hiheeuih.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to motywacja ♥
A ja zawsze się odwdzięczam!