20.10.2013

Rozdział 15

Zostały dwa życzenia

 To mi się wcale nie podobało. Wszystko się komplikowało jeszcze bardziej niż powinno. Wypadek Marcina, miłość do Rogera, zdrady. Moje życie to katastrofa od bycia grzeczną, przez samookaleczenia, po zdrady w takim wieku. Sytuacja się powtórzyła. A to wcale się dobrze nie zaczynało, a koniec może nie zastać.
 Kiedyś całowałam się z Marcinem i do pokoju wparowała zapłakana Lucy, mówiąca że Roger ją zdradza z Harriet. Teraz całowałam się oraz prawie przespałam z Amerykaninem, a ona znowu przyszła nieoczekiwanie. Tylko tym razem nie znałam powodu rozpaczy. To wszystko ogólnie mi się nie podobało.
- Lucy, co tym razem się stało? - spytałam tylko jak najdelikatniej mogłam
 Nie odpowiedziała mi. Popatrzyła na chłopaka z łzami w oczach i ogromną złością. Dała mi do rąk telefon. Przeczytałam wiadomość nadaną przez ciąg różnych cyfr i liczb.

' Czy fajnie jest być tą drugą? O nie czekaj ty byłaś pierwsza, tylko ktoś cię ściągnął z tego stanowiska. Mam radę: Nie bądź tak naiwna, bo nie wyjdzie ci to na zdrowie!
Twój przyjaciel, Z'

 Zamrugałam ze zdziwienia. Nie miałam pojęcia kto to mógł napisać. Ktokolwiek mógł być tym 'Z'. Jest z milion imion na te literę, żeńskich jak i męskich. Poparzyłam na Lucy z nadzieją, że nie domyśla się o nas. Uśmiech zszedł nam trzem z twarzy.
- Co to ma znaczyć? - dopytałam się jej
- Ktoś mi napisał, że Roger mnie zdradza. Przyszłam do ciebie, bo tylko ciebie mam z przyjaciół. Ale zastałam tu też i go. No i masz malinkę na szyi, a Marcin nie wrócił z zaświatów. To ja pytam, co to ma do cholery znaczyć?!
 Cios poniżej pasa. Mogła na mnie naskoczyć, ale nie powinna wymawiać jego imienia. Dobrze wiedziała, że on nadal jest dla mnie ważny. Tak to wygląda jak zabierze się przyjaciółce chłopaka. Znienawidzi cię do końca życia. Mimo tego co robiłam to żałowałam tego nocami. Westchnęłam.
- Kocham was obie. Tak jak Sandra mnie i jego. Ciężko jest wybrać. Sama coś tym wiesz, Lucy. Nie kochaliśmy się, może jedynie całowaliśmy... - przerwała mu
- Spieprzajcie z mojego życia! - wybuchła agresją
 Popatrzyłam porozumiewawczo na Rogera. Ona miała zranione serce. To było normalne w tym wypadku. Musieliśmy odpowiedzieć za grzechy. Dziewczyna, wyszła z trzaskiem drzwi z mieszkania.
- Lucy! - zawołałam zrozpaczona
- Muszę z nią porozmawiać... Musimy dojść do porozumienia...
 Skinęłam głową, bo teraz na tylko tyle było mnie stać. Wstałam wraz z nim, ruszając biegiem w kierunku, którym uciekła nasza przyjaciółka/dziewczyna. Nie mogłam stracić kolejnej osoby. Rozdzieliliśmy się. Ruszyłam drogą koło domków, żeby udać się do parku. Czułam, że właśnie tam pobiegła. Moja intuicja taki mi podpowiadała. Biegłam ile sił w nogach, mimo problemu z nogą. Zastałam ją koło stawu, siedzącą na trawie. Ucieszył mnie fakt, że nic jej nie jest. Że jest nadzieja, że wszytko się naprawi.
- Lucy, pozwól nam to wytłumaczyć!
- Nie zbliżaj się do mnie! Nie chce was znać!
 Dziewczyna znów zaczęła uciekać od nas. Nie podobało mi się to całe bieganie za nią, ponieważ mogło mi się coś stać. Czułam jakbym bawiła się w berka. Udałam się za nią jak najszybciej mogłam. Po drodze napotkałam Rogera.
- Biegnij za nią, bo ja jestem za wolna!
- Dobrze... - odpowiedział
 Szłam szybszym krokiem, by nadążyć za nimi. Widziałam jej rudawe włosy, idące przez pasy na jezdni. Dobiegłam tam cudem. Jednak za późno. Usłyszałam pisk opon, więc popatrzyłam w tym kierunku. Auto przyspieszyło. Zdałam sobie sprawę, że Lucy nadal jest na pasach. Popatrzyłyśmy na siebie zszokowane. Chwilę potem dziewczyna na moim oczach znalazła się pod kołami pojazdu. Zakryłam usta dłonią, krzycząc.
- Lucy! Luccccy!Luuucy! - mamrotałam
 Pobiegłam szybko do niej. Samochód odjechał, pozostawiając ją w takim stanie. Została potrącona, a jej stan nie był dobry. Potrząsałam jej bezwładnym, lekkim ciałem. Roger był przy mnie. Zobaczyłam krew. Dużo czerwonej cieczy. Zdecydowanie za dużo... Przypomniał mi się wypadek Marcina. Wyjęłam telefon, by zadzwonić po pomoc. Łkałam dochodząc do mnie co się stało. Ujrzałam na ekranie ten sam idiotyczny ciąg cyfr i liczb. To źle się zaczynało.

' Twoje marzenie się spełniło. Nie mów, że nie chciałaś jej usunąć z drogi. Lucy to już twoja przeszłość tak jak Marcin. Zostały ci dwa życzenia, zastanów się.
Całusy, Z'


Oby się wam rozdział podobał. Chyba będę dodawać raz w miesiącu, ale może raz na tydzień lub dwa tygodnie. Zostało możliwe, że 5 rozdziałów. Koniec bloga bliski. A jak ten rozdział wam się podoba? xoxo

1 komentarz:

  1. jeeej *.* wpadłam na bloga przypadkiem i nie wiem do końca o co chodzi ale widzę że to dopiero początek więc to szybko nadrobię :* O matko! ;o oby Lucy wyszła z tego wypadku cała :( czekam na nn ;**


    zapraszam do mnie : http://true-love-will-survive-all.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to motywacja ♥
A ja zawsze się odwdzięczam!