1.02.2013

Rozdział 3

Alkohol w niczym nie pomoże, tylko pogorszy sprawę


    Cały wieczór myślałam o tamtym dniu, to było męczące jak i przerażające. Ogólnie nie mogłam tego znieść. Byłam zła na siebie, że chyba zakochałam się w najlepszym przyjacielu. Nie byłam tego pewna, ponieważ nigdy nie darzyłam nikogo tak silnym uczuciem. Marcin był niesamowitym przyjacielem, którego nie mogłam stracić tylko, dlatego że zdawało mi się, że mi się podoba. Po prostu nie mogłam. A w dodatku była jeszcze Lucy, która całkowicie chciała mi zrujnować życie. Sama nie wiedziałam, co ona do mnie ma.

    Leżałam w łóżku, użalając się nad sobą. Nie patrzyłam nawet na zegarek, nie chciałam iść do szkoły. Znów musiałam się uczyć i uczyć. Boże, to było takie męczące. Strasznie chciałam skończyć szkołę, być pełnoletnia oraz robić to co chce. Byłam jeszcze skazana ten rok na takie życie, którego sama nie wybierałam. To rodzice mnie pragnęli. Ja chętnie bym się nie urodziła, gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądać moje życie. Gadałam już od rzeczy, co mnie przerażało. Nie wiedziałam też co to spowodowało, marzyłam by to odkryć.

    Wyrwałam się z łóżka siłą, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać oraz pójść do tej budy. Ale to był jedyny pretekst, by zobaczyć się z chłopakiem, którego prawdopodobnie darzyłam uczuciem. Jak najszybciej mogłam, wykonałam poranne czynności. A potem ubrałam się w szorty, luźną bluzkę oraz zawiązałam włosy w koka. Nie zjadłam nic, ponieważ nie miałam apetytu. Od razu wyszłam z domu z torbą pełną zbędnych książek do nauki. Szłam wolno przed siebie, nie zbaczając co jest dookoła. Uznałam, że teraz skupię się na nauce, a nie będę zaśmiecać sobie głowy głupstwami. Takim cudem dotarłam do szkoły w pośpiechu, który był niepotrzebny. Przyszłam przed czasem. Nie uszczęśliwiło mnie to, bo byłam świadkiem tego, że Lucy połączyła siły z moimi dawnymi nieprzyjaciółmi.



***



    Dzień minął mi szybko. Lekcje się skończyły, więc było gdzieś po trzeciej po południu. Jednakże doznałam dziś uczucia, które nigdy mi nie towarzyszyło. Był nim smutek i zwątpienie w siebie. Stało się to przez dziewczyny, które uznały mnie za kozła ofiarnego. Nękały mnie i dokuczały, to było wkurzające. Nie potrafiłam ich zignorować, pierwszy raz byłam tak bezsilna. Zaczęło mnie to boleć. 
   Wracałam do domu, gdzie miałam odpocząć chociaż na chwilę. Jednak coś mnie zatrzymało, a dokładnie dwie osoby. Przy mojej ulubionej knajpce, ujrzałam amerykankę kłócącą się z jakimś wysokim chłopakiem. Wiedziałam, że się kłócą, bo szarpali siebie nawzajem. Trochę się nad nią wtedy rozczuliłam, ale po chwili to minęło. Dobiegały do mnie pojedyncze zdania, nic nie znaczące: „Jak mogłeś”, „Po co tu jesteś?” i „ Kocham cie, Lucy”. Naprawdę zdziwiło mnie to. Sądziłam, że dziewczyna jest samotna i dlatego się na mnie uwzięła. Po raz kolejny nie miałam racji. Odeszłam do tego miejsca. Coś mi nie pasowało, bo słyszałam też dziwne słowa. A to dlatego, że... a gadali po angielsku. I tak mnie to nie interesowało, kierowałam się do domu. Znów mnie coś zatrzymało. Tym razem to była osoba, która przewróciła mnie na ziemie pod wpływem swojego ciężaru. Był to chłopak w garniturze, był podobny do... To był ten sam koleś, który gadał z 'moją koleżanką'. Wstałam z ziemi, spoglądając na niego. Byłam zakłopotania. Wyglądał jak gwiazda z mojego ulubionego serialu. Miał piękne niebieskie oczy i fajnie ułożoną grzywkę, nie pasował mi tylko ten garnitur. Poprawiłam sobie włosy nerwowo. Nie potrafiłam przemówić, a to było przez niego. Jeden powód był taki, że był przystojny, a drugi, że łączyło go coś z moim wrogiem. Wstał ocierając się z ziemi, która została na jego ubraniu. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Jest mi naprawdę przykro, że na ciebie wpadłem. Nie zauważyłem cię, bo wracałem szybko i nie patrzyłem na drogę. Przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
   Zaskoczyło mnie to, że powiedział po polsku. Nie wiedziałam,że umie. Ale dało się przewidzieć, że pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, bo posiadał ten cudowny amerykański akcent. Pokręciłam głową, na znak, że się z nim nie zgadzam.
- Naprawdę nic się nie stało. Miałeś prawo mnie nie zauważyć. I oczywiście, że ci wybaczę – uśmiechnęłam się promiennie 
- Chciałabyś się ze mną wybrać w ramach przeprosin do tej restauracji? – pokazał na lokal, który uwielbiałam
- Z chęcią, ale nie wiem... - nie dokończyłam, bo i tak sama siebie okłamywałam

    Poszłam z nim do baru o nazwie „Syrena”, sama nie wiedziałam, dlaczego to robiłam. Ale było już po fakcie. Olśniło mnie, że nie spytałam jak się nazywa, wkrótce miałam to zrobić. Ale nie zdążyłam. Od dziecka byłam skomplikowana i miałam zaniki pamięci. 
   Siedząc przy barze koło barmana, zastanawiałam się co się może dziś wydarzyć. Chodziłam do klubów,ale nie o tej porze. Mogło się wiele stać. Roiło się tu od dziwnych ludzi. Chłopak co chwilę się do mnie uśmiechał. Zamówił sobie piwo. Zaskoczyło mnie to, ponieważ był w moim wieku i nie miał skończonych osiemnastu lat. Pomyliłam się, ponieważ posiadał już dowód osobisty. Naprawdę był pełnoletni. Kręciło mnie to strasznie. Zaproponował mi także alkohol, a ja nie potrafiłam odmówić. Byłam na to za młoda, ale tylko dla rodziców. Oni też nie byli święci. Co chwilę się kłócili, grozili sobie rozwodem i.. bili mnie od jakiegoś czasu. Przestałam już myśleć i napiłam się łyka napoju. Było mocne, ale zignorowałam to. Sączyłam je dalej. Przy okazji rozmawiałam z chłopakiem.
- A więc czemu byłeś wściekły? - zapytałam go, uśmiechając się słodko
- Przyjechałem tutaj kilka dni temu z Noweg Jorku, by zobaczyć się z moją dziewczyną. Kocham ją lub kochałem..., ale ona już mnie nie. Zignorowała to co dla niej zrobiłem i dała mi kosza. To było dla mnie ciężkie, dlatego teraz siedzę tu z tobą i upijam się, by zapomnieć.

   Czułam, że mówi prawdę. Takich rzeczy się nie wymyśla. Przynajmniej ja tak sądziłam. Było mi go żal. Zapomniałam już o wszystkim, nawet o Marcinie. Uśmiechnęłam się do niego, pocieszająco.
- Przykro mi, na serio. Nie wiem jak mogła to zrobić ta... – prawie mu się wygadałam o tym, że wiem o kim mówi 
- To dobrze, że ktoś mnie rozumie. Jedyne co mi zostało to zatapiać smutki w alkoholu – zamówił już sobie trzecie piwo, a ja swoje skończyłam

    Nigdy nie piłam tak mocnego napoju. Przez to zabolała mnie głowa i zaczęłam mieć mdłości. Straciłam panowanie nad sobą po jednym piwie! Właśnie się upiłam. Z resztą tak samo jak mój nieznajomy towarzysz. Śmieliśmy się z żartów, które tak naprawdę nie były śmieszne. Oboje już nie trzymaliśmy w ręku kubów od piwa, ale dotykaliśmy się czasem ciałami. No dobra, lepiej brzmi ocieraliśmy. Ale to i tak nie było w porządku. Przecież kochałam Marcina, nie jego. Nie panowałam nad niczym, powiedziałam coś nie na miejscu. Czego będę żałować do końca życia.
- Kochasz Lucy? - zapytałam nietrzeźwa
Nie zdał sobie nawet sprawy, że powiedziałam jej imię, jak nie powinnam go znać.
- Nie, nie tak jak ciebie – odpowiedział, uśmiechając się seksownie
    Potem stało się coś strasznego. Uśmiechnęłam się do niego, a on nachylił się nade mną i mnie delikatnie pocałował. Odwzajemniłam namiętnie ten czuły pocałunek, czując jego ciepłe wargi. Spojrzeliśmy sobie w oczy, rozpaleni i rozbawiani. Oboje nie wiedzieliśmy co robimy oraz co zrobiliśmy. W barze ujrzałam mojego przyjaciela. Jego widok mnie przeraził. Chyba widział, że się całowaliśmy. Byłam na tyle trzeźwa, by odkryć, że stracił nad sobą panowanie. Walnął pięścią byłego chłopaka Lucy, tak że aż pociekła mu krew z nosa. Poszkodowany wydobył z siebie jęki, odgłosy bólu. Natomiast Marcin wziął mnie za rękę i wyprowadził z baru. Odrzekł do mnie z podniesionym tonem:
- Wiesz w co się wkopałaś? Pocałowaliście się i jeszcze się upiłaś. Nie w sumie to ten koleś cie upił. Znasz go chociaż? - patrzył na mnie wściekły

   Ja nic nie odpowiadałam, ale słyszałam jego głos. Nogi mi się zachwiały i osunęłam się na ziemię. On mnie z niej podniósł i zaniósł na rękach do mojego domu. Odstawił mnie tam, układając także do łóżka. Zasnęłam. Ale po chwili obudziła mnie matka. Potrząsała mną, aż ocknęłam się. Spojrzałam na nią nadal źle się czując.
- Sandro coś ty zrobiła? Jak mogłaś być tak nie odpowiedzialna?
   Potem akcja skończyła się na tym, że oberwałam w policzek jej dłonią. Zasnęłam jeszcze szybciej niż po upiciu. Nie zniosłam tego bólu. Czułam się strasznie. Pocałowałam byłego mojego wroga na oczach Marcina, upiłam się oraz matka mnie pobiła. Wiedziałam, że postąpiłam nieodpowiedzialnie. Czekałam na konsekwencje, które na pewno się pojawią.



PS. Mam nadzieję, że się podoba. Przez was zostałam zobowiązana dodać kolejny rozdział :D Chyba wiedzie kim był ten nieznajomy, co nie? Kocham was za to, że czytacie blogową wersję mojego życia. Pozdrawiam was serdecznie. Kolejny będzie za niedługo, będzie wyjątkowy. Obiecuje.

3 komentarze:

  1. Lucy ma byc z Rogerem! A tak to swietny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pingwinek <(*)21 lutego 2013 12:21

    mhym..
    Marcin..jest na serio porywczy..


    czekam na nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na swojego bloga, zostaw po sobie komentarz.
    http://love-oflondon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to motywacja ♥
A ja zawsze się odwdzięczam!