Alkohol
w niczym nie pomoże, tylko pogorszy sprawę
Cały
wieczór myślałam o tamtym dniu, to było męczące jak i
przerażające. Ogólnie nie mogłam tego znieść. Byłam zła na
siebie, że chyba zakochałam się w najlepszym przyjacielu. Nie
byłam tego pewna, ponieważ nigdy nie darzyłam nikogo tak silnym
uczuciem. Marcin był niesamowitym przyjacielem, którego nie mogłam
stracić tylko, dlatego że zdawało mi się, że mi się podoba. Po
prostu nie mogłam. A w dodatku była jeszcze Lucy, która całkowicie
chciała mi zrujnować życie. Sama nie wiedziałam, co ona do mnie
ma.
Leżałam
w łóżku, użalając się nad sobą. Nie patrzyłam nawet na
zegarek, nie chciałam iść do szkoły. Znów musiałam się uczyć
i uczyć. Boże, to było takie męczące. Strasznie chciałam
skończyć szkołę, być pełnoletnia oraz robić to co chce. Byłam
jeszcze skazana ten rok na takie życie, którego sama nie
wybierałam. To rodzice mnie pragnęli. Ja chętnie bym się nie
urodziła, gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądać moje życie.
Gadałam już od rzeczy, co mnie przerażało. Nie wiedziałam też
co to spowodowało, marzyłam by to odkryć.
Wyrwałam
się z łóżka siłą, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać oraz
pójść do tej budy. Ale to był jedyny pretekst, by zobaczyć się
z chłopakiem, którego prawdopodobnie darzyłam uczuciem. Jak
najszybciej mogłam, wykonałam poranne czynności. A potem ubrałam
się w szorty, luźną bluzkę oraz zawiązałam włosy w koka. Nie
zjadłam nic, ponieważ nie miałam apetytu. Od razu wyszłam z domu
z torbą pełną zbędnych książek do nauki. Szłam wolno przed
siebie, nie zbaczając co jest dookoła. Uznałam, że teraz skupię
się na nauce, a nie będę zaśmiecać sobie głowy głupstwami.
Takim cudem dotarłam do szkoły w pośpiechu, który był
niepotrzebny. Przyszłam przed czasem. Nie uszczęśliwiło mnie to,
bo byłam świadkiem tego, że Lucy połączyła siły z moimi
dawnymi nieprzyjaciółmi.
***
Dzień
minął mi szybko. Lekcje się skończyły, więc było gdzieś po
trzeciej po południu. Jednakże doznałam dziś uczucia, które
nigdy mi nie towarzyszyło. Był nim smutek i zwątpienie w siebie.
Stało się to przez dziewczyny, które uznały mnie za kozła
ofiarnego. Nękały mnie i dokuczały, to było wkurzające. Nie
potrafiłam ich zignorować, pierwszy raz byłam tak bezsilna.
Zaczęło mnie to boleć.
Wracałam do domu, gdzie miałam odpocząć
chociaż na chwilę. Jednak coś mnie zatrzymało, a dokładnie dwie
osoby. Przy mojej ulubionej knajpce, ujrzałam amerykankę kłócącą
się z jakimś wysokim chłopakiem. Wiedziałam, że się kłócą,
bo szarpali siebie nawzajem. Trochę się nad nią wtedy rozczuliłam,
ale po chwili to minęło. Dobiegały do mnie pojedyncze zdania, nic
nie znaczące: „Jak mogłeś”, „Po co tu jesteś?” i „
Kocham cie, Lucy”. Naprawdę zdziwiło mnie to. Sądziłam, że
dziewczyna jest samotna i dlatego się na mnie uwzięła. Po raz
kolejny nie miałam racji. Odeszłam do tego miejsca. Coś mi nie
pasowało, bo słyszałam też dziwne słowa. A to dlatego, że... a
gadali po angielsku. I tak mnie to nie interesowało, kierowałam się
do domu. Znów mnie coś zatrzymało. Tym razem to była osoba, która
przewróciła mnie na ziemie pod wpływem swojego ciężaru. Był to
chłopak w garniturze, był podobny do... To był ten sam koleś,
który gadał z 'moją koleżanką'. Wstałam z ziemi, spoglądając
na niego. Byłam zakłopotania. Wyglądał jak gwiazda z mojego
ulubionego serialu. Miał piękne niebieskie oczy i fajnie ułożoną
grzywkę, nie pasował mi tylko ten garnitur. Poprawiłam sobie włosy
nerwowo. Nie potrafiłam przemówić, a to było przez niego. Jeden
powód był taki, że był przystojny, a drugi, że łączyło go coś
z moim wrogiem. Wstał ocierając się z ziemi, która została na jego ubraniu. Uśmiechnął się do
mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Jest
mi naprawdę przykro, że na ciebie wpadłem. Nie zauważyłem cię,
bo wracałem szybko i nie patrzyłem na drogę. Przepraszam. Mam
nadzieję, że mi to wybaczysz.
Zaskoczyło
mnie to, że powiedział po polsku. Nie wiedziałam,że umie. Ale
dało się przewidzieć, że pochodzi ze Stanów Zjednoczonych,
bo posiadał ten cudowny amerykański akcent. Pokręciłam głową,
na znak, że się z nim nie zgadzam.
- Naprawdę
nic się nie stało. Miałeś prawo mnie nie zauważyć. I
oczywiście, że ci wybaczę – uśmiechnęłam się promiennie - Chciałabyś się ze mną wybrać w ramach przeprosin do tej restauracji? – pokazał na lokal, który uwielbiałam
- Z
chęcią, ale nie wiem... - nie dokończyłam, bo i tak sama siebie okłamywałam
Poszłam
z nim do baru o nazwie „Syrena”, sama nie wiedziałam, dlaczego
to robiłam. Ale było już po fakcie. Olśniło mnie, że nie spytałam jak się
nazywa, wkrótce miałam to zrobić. Ale nie zdążyłam. Od dziecka
byłam skomplikowana i miałam zaniki pamięci.
Siedząc przy barze
koło barmana, zastanawiałam się co się może dziś wydarzyć.
Chodziłam do klubów,ale nie o tej porze. Mogło się wiele stać.
Roiło się tu od dziwnych ludzi. Chłopak co chwilę się do mnie
uśmiechał. Zamówił sobie piwo. Zaskoczyło mnie to, ponieważ był
w moim wieku i nie miał skończonych osiemnastu lat. Pomyliłam
się, ponieważ posiadał już dowód osobisty. Naprawdę był
pełnoletni. Kręciło mnie to strasznie. Zaproponował mi także
alkohol, a ja nie potrafiłam odmówić. Byłam na to za młoda, ale
tylko dla rodziców. Oni też nie byli święci. Co chwilę się
kłócili, grozili sobie rozwodem i.. bili mnie od jakiegoś czasu.
Przestałam już myśleć i napiłam się łyka napoju. Było mocne,
ale zignorowałam to. Sączyłam je dalej. Przy okazji rozmawiałam z
chłopakiem.
- A
więc czemu byłeś wściekły? - zapytałam go, uśmiechając się
słodko
- Przyjechałem
tutaj kilka dni temu z Noweg Jorku, by zobaczyć się z moją
dziewczyną. Kocham ją lub kochałem..., ale ona już mnie nie. Zignorowała
to co dla niej zrobiłem i dała mi kosza. To było dla mnie
ciężkie, dlatego teraz siedzę tu z tobą i upijam się, by
zapomnieć.
Czułam,
że mówi prawdę. Takich rzeczy się nie wymyśla. Przynajmniej ja
tak sądziłam. Było mi go żal. Zapomniałam już o wszystkim,
nawet o Marcinie. Uśmiechnęłam się do niego, pocieszająco.
- Przykro
mi, na serio. Nie wiem jak mogła to zrobić ta... – prawie mu się
wygadałam o tym, że wiem o kim mówi - To dobrze, że ktoś mnie rozumie. Jedyne co mi zostało to zatapiać smutki w alkoholu – zamówił już sobie trzecie piwo, a ja swoje skończyłam
Nigdy
nie piłam tak mocnego napoju. Przez to zabolała mnie głowa i
zaczęłam mieć mdłości. Straciłam panowanie nad sobą po jednym
piwie! Właśnie się upiłam. Z resztą tak samo jak mój nieznajomy
towarzysz. Śmieliśmy się z żartów, które tak naprawdę nie były
śmieszne. Oboje już nie trzymaliśmy w ręku kubów od piwa, ale
dotykaliśmy się czasem ciałami. No dobra, lepiej brzmi
ocieraliśmy. Ale to i tak nie było w porządku. Przecież kochałam
Marcina, nie jego. Nie panowałam nad niczym, powiedziałam coś nie
na miejscu. Czego będę żałować do końca życia.
- Kochasz
Lucy? - zapytałam nietrzeźwa
Nie
zdał sobie nawet sprawy, że powiedziałam jej imię, jak nie
powinnam go znać.
- Nie,
nie tak jak ciebie – odpowiedział, uśmiechając się seksownie
Potem
stało się coś strasznego. Uśmiechnęłam się do niego, a on
nachylił się nade mną i mnie delikatnie pocałował. Odwzajemniłam
namiętnie ten czuły pocałunek, czując jego ciepłe wargi.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, rozpaleni i rozbawiani. Oboje nie
wiedzieliśmy co robimy oraz co zrobiliśmy. W barze ujrzałam mojego
przyjaciela. Jego widok mnie przeraził. Chyba widział, że się
całowaliśmy. Byłam na tyle trzeźwa, by odkryć, że stracił nad
sobą panowanie. Walnął pięścią byłego chłopaka Lucy, tak że
aż pociekła mu krew z nosa. Poszkodowany wydobył z siebie jęki, odgłosy bólu.
Natomiast Marcin wziął mnie za rękę i wyprowadził z baru. Odrzekł do
mnie z podniesionym tonem:
- Wiesz
w co się wkopałaś? Pocałowaliście się i jeszcze się upiłaś.
Nie w sumie to ten koleś cie upił. Znasz go chociaż? - patrzył
na mnie wściekły
Ja
nic nie odpowiadałam, ale słyszałam jego głos. Nogi mi się
zachwiały i osunęłam się na ziemię. On mnie z niej podniósł i
zaniósł na rękach do mojego domu. Odstawił mnie tam, układając
także do łóżka. Zasnęłam. Ale po chwili obudziła mnie matka.
Potrząsała mną, aż ocknęłam się. Spojrzałam na nią nadal źle
się czując.
- Sandro
coś ty zrobiła? Jak mogłaś być tak nie odpowiedzialna?
Potem
akcja skończyła się na tym, że oberwałam w policzek jej dłonią.
Zasnęłam jeszcze szybciej niż po upiciu. Nie zniosłam tego bólu.
Czułam się strasznie. Pocałowałam byłego mojego wroga na oczach
Marcina, upiłam się oraz matka mnie pobiła. Wiedziałam, że
postąpiłam nieodpowiedzialnie. Czekałam na konsekwencje, które na pewno się pojawią.
PS.
Mam nadzieję, że się podoba. Przez was zostałam zobowiązana dodać kolejny rozdział :D Chyba wiedzie kim był ten
nieznajomy, co nie? Kocham was za to, że czytacie blogową wersję mojego
życia. Pozdrawiam was serdecznie. Kolejny będzie za niedługo, będzie wyjątkowy. Obiecuje.
Lucy ma byc z Rogerem! A tak to swietny ! <3
OdpowiedzUsuńmhym..
OdpowiedzUsuńMarcin..jest na serio porywczy..
czekam na nowy rozdział ;D
Zapraszam na swojego bloga, zostaw po sobie komentarz.
OdpowiedzUsuńhttp://love-oflondon.blogspot.com/