31.03.2013

Rozdział 4

Nauczka



    Po wczorajszym dniu, nie czułam się najlepiej. Ale w sumie mnie to nie dziwiło. Upiłam się, co spowodowało, że mam kaca oraz mdłości. Co do tego złego samopoczucia to wina tego, że piłam piwo na pusty żołądek. Nie myślałam o tym wcześniej. Także pocałował mnie były chłopak Lucy lub ja go. Sama do końca nie pamiętałam tego zdarzenia. Sumienie podpowiadało mi, że tym razem przesadziłam.
    Obudził mnie gorzki smak żółci w ustach. Czułam, że muszę wstać z łóżka i pobiec do łazienki. Więc tak zrobiłam. Siedziałam tam około pół godziny, klęcząc przed toaletą. Co chwile wymiotowałam, więc nie mogłam swobodnie poruszać się po domu, zwłaszcza jeść. Burczało mi w brzuchu, ale ponownie to zignorowałam. Wiedziałam, że nie pójdę do szkoły. To było dla mnie pewne. Nawet mnie cieszył fakt, że nie będę zmuszona patrzeć w oczy pewnie zranionemu przyjacielowi. Marcin nie zasługiwał na taką przyjaciółkę jak ja, a zwłaszcza nie na dziewczynę. Już wiedziałam, że muszę skończyć śnić o tym, że spędzę z nim życie. Musiałam z nim skończyć i to jak najszybciej.
    Od momentu, kiedy uwolniłam się od mdłości, zaczęłam zastanawiać się nad życiem, losem,...przeznaczeniem. Lecz to wszystko zależało od wyborów, jakich dokonam. Włożyłam od uszu słuchawki od telefonu. Słuchałam najwolniejszych piosenek jakie miałam. Chciałam się chociaż trochę uspokoić, ale to było dla mnie za trudne. Nie całą dobę temu popełniłam najgorsze błędy w życiu. Słuchając muzyki oraz leżąc na łóżku w pozycji embrionalnej. Oderwałam się od rzeczywistości, tylko że nie zdążyłam się tym nacieszyć. Matka wołała mnie o pomoc, a ja nie miałam zamiaru jej pomóc. Nie po tym co mi zrobiła. No dobra będę szczera. Nie uderzyła mnie pierwszy raz, no ale nigdy tak mocno.    Dotknęłam tego zranionego miejsca, poczułam ból. Byłam pewna, że miałam limo pod okiem. Zignorowałam tę kobietę, której już nie uważałam za mamę. Nie chciałam jej znać, a co dopiero pomóc. Pogłośniłam muzykę. Zadziałało. Nie słyszałem niczego innego oprócz niej. Ale nie w tym,że weszła do mojego pokoju. Mówiła coś, lecz ja jej nie słyszałam. Uśmiechnęłam się zadziornie, by ją całkowicie wkurzyć. Ona za to podeszła do mnie i wyrwała mi telefon z rąk. Upadł na ziemię. Był cały, to mnie chociaż dziś ucieszyło.
- Masz słuchać tego co do ciebie mówię, Aleksandro. Nie możesz się tak zachowywać, dobrze wiesz, że to nie na miejscu. Pomóż mi! Czekam na ciebie w kuchni, bo inaczej... wiesz jakie będą konsekwencje – nawrzeszczała na mnie 
    Wcale mnie to nie ruszyło. Zawsze jak się denerwowała mówiła do mnie pełnym imieniem, tym razem dodała poważniejszy ton. Jednak mnie coś ruszyło. Czułam, że naprawdę może się coś złego stać. Oczywiście ze mną. Po chwili wyszła z pomieszczenia. Obmyślałam plany, tego co mogę w tej chwili zrobić. Podniosłam telefon,a potem zeszłam na dół. Kazała mi z nią porozmawiać. Postawiałam na swoim i milczałam. Wolałam to. Dostałam szlaban, ale z porównaniem do tej kary, którą sama sobie dałam, była łagodna. Popatrzyła na mnie, a po chwili zacisnęła palce na moim nadgarstku. Strasznie bolało, ale udawałam obojętność czynu. Po policzku spłynęła mi łza. Nie mogłam dalej pozwolić siebie tak traktować, a zwłaszcza jej. Obrzuciłam ją smutnym spojrzeniem, pobiegłam do pokoju. Zamknęłam go na klucz. Nie życzyłam sobie nikogo widzieć. Jedyne co mi przyszło teraz na myśl, to to co robiłam w wieku trzynastu lat. Wzięłam z biurka pierwszą i lepszą ostrą rzecz. Tym razem był to scyzoryk. Jednak po latach wróciłam do nawyku. Z oczami we łzach, nacinałam cienkie, długie linie na nadgarstku. To było miejsce, w którym zawsze to robiłam. Jednak szczególną uwagę skupiałam na tym, by nie przeciąć żyły. Tym razem miałam to gdzieś. Na mojej ręce pojawiły się cztery kreski we krwi, w kształcie gry kółko i krzyżyk. Dwie linie równoległe poziome oraz dwie równoległe pionowe, przecinające tamte. Cała moja ręką była we krwi i łzach. Omyłam ją wodą i poszłam się zdrzemnąć. Te przed południe było dla mnie męczące. Ale dzięki samookaleczeniu trochę się wyluzowałam. Zasnęłam z nadzieją, że to wszystko to był tylko zły sen.
***
    Obudziłam się przez to, że ktoś zapukał do mych drzwi od pokoju. Bardzo mocno musiał walić, bo ja łatwo się nie budzę. Już lepiej się czułam, ale ręką zaczęła mnie boleć. Krew zaschła na ciągłych ranach. Dawało mi to satysfakcje, że pewna osoba mnie tak mocno zraniła i, że jestem nieodpowiedzialna. Zacisnęłam zęby, gdy przejechałam po niej opuszkami palców. Poprawiłam włosy, które opadały mi na twarz. A potem wstałam i otworzyłam drzwi kluczem.
    Przede mną stał Marcin. Jego widok mnie chyba ucieszył. Na początku, odwróciłam od niego wzrok, ponieważ za mocno go zraniłam. Z czasem spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich przerażenie, ale nie byłam pewna skąd się wzięło. Zaprosiłam go gestem do pomieszczenia. Od razu poprawiłam kołdrę, by chłopak mógł usiąść. Zasiadłam obok niego. Zamiast na niego, zerknęłam w lustro. Wyglądałam strasznie. Fryzura się całkowicie zniszczyła. Twarz miałam pobitą. Ubrania były poplamione krwią i czymś żółtym. Ja wiedziałam dlaczego, ale on nie. Teraz byłam pewna, że on się o mnie po prostu martwi. Nie potrafiłam nic powiedzieć, ciągle bolało mnie to co zrobiłam na jego oczach. Zobaczyłam jego wzrok, utkwiony na mojej twarzy. Dotknęłam jej ręką, natrafiając na limo.
- Co ci się stało, Sandra? Przyszedłem cie odwiedzić, po tym... po wczoraj, ale nie wiedziałem, że z tobą jest aż tak źle... I skąd masz na twarzy tego siniaka? - zapytał
    Nie chciałam mu powiedzieć, ale w końcu musiałam to zrobić. Opowiedziałam o tym co zrobiła mi wczoraj matka oraz to co dzisiaj. W sumie to co zrobiła tego dnia nie było aż tak tragiczne, ale spowodowało cierpienie. Westchnęłam, patrzą mu prosto w oczy.
- Ja wiedziałam, że to robią czy robili, bo wspomniałaś kiedyś, ale, że aż tak? Och, Sandra, przykro mi strasznie – odrzekł nie spuszczając ze mnie wzroku
    Wziął mnie za lewą dłoń. Nie chcą co dotknął miejsca, gdzie się samookaleczyłam. Syknęłam cicho z bólu, ale on i tak to usłyszał. Wziął delikatnie moją dłoń, odwracając ją tak, by ujrzeć rany. To co zobaczył sprawiło nam obojgu ból. Ja nie mogłam znieść tego, że musi to widzieć. A on prawie wczuł się w mój ból. Chciało mi się płakać, ale już nie mogłam. Wszystkie łzy ze mnie wyciekły. Chłopak, wziął mnie za tą rękę. Nasze spojrzenia się spotkały tak jak wtedy w parku. Tym razem wiedziałam już co czuję. Byłam pewna tego, że on był moim sercem. Ale nie wiedziałam kto był jego. Lekko się uśmiechnęłam, by pokazać mu, że lepiej się czuję.
- Zrobiłam to, bo... - przerwał mi 
- Ćśś, ja wiem czemu to zrobiłaś. Przede mną nie musisz się tłumaczyć – uniósł mi podbródek, bym nie uciekła wzrokiem. Nawet nie próbowałam tego zrobić, spojrzałam mu głęboko w oczy. Zdołałam podnieść poprzeczkę, zaryzykowałam tym co mi pozostało.
- Nie mogę cie oszukiwać. Musisz coś wiedzieć - oznajmiłam 




Ps. Mam tak jak zawsze nadzieję, że się podoba. Chcecie kolejny, to komentujcie :D Kocham was, za to, że spędzacie choć minute na tym blogu.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.

    Zapraszam do mnie.

    http://love-oflondon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział . A ten : po prostu świetny . :D

    OdpowiedzUsuń
  4. eh..kiedy będzie nowy rozdział?
    czekam i czekam...

    OdpowiedzUsuń
  5. ah, genialny rozdział
    ...co dalej?
    nie mogę się już doczekać..^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam do siebie na prolog :) Mam nadzieję , że dodasz się do obserwatorów i wyrazisz swoją opinię na jego temat c; http://ending-love.blogspot.com/2013/04/20.html

    Przepraszam za spam :c BARDZO BARDZO :*

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to motywacja ♥
A ja zawsze się odwdzięczam!