To się nazywa pożegnanie...
Tamten dzień był jak pierwszy krok w stronę piekła. Dowiedziałam się coś co spowodowało wiele komplikacji. Mianowicie to, że Marcin znajduje się w innym szpitalu na... intensywnej terapii. To nie była wcale dobra wiadomość, bo jakby była to nie podjęłabym się tego co zrobiłam. Możemy nazwać to zdradą. Tylko, że nie aż taką złą. Całowaliśmy się z Rogerem, ale to nic złego. Lepsze to od stosunku, ale przecież Marcin nic nie pamięta. Nawet mnie. Raczej, by go to nie zraniło. Ale mojego dawnego tak...
Miałam rację myśląc, że wszystko zależy od wyboru. Teraz przez to, że go pocałowałam odzywa się mi sumienie. Wiem, że postąpiłam kategorycznie, ale nic się z tym już nie zrobi. To co się stało się nie odstanie. Najgorzej ma człowiek, wtedy kiedy musi podjąć decyzję. Jego rozum się wyłącza i wszystko się psuje. Ja właśnie tak miałam. Żałuję tego i to jak.

Dziś była sobota. Dzień tygodnia, który kojarzył mi się z kłótniami rodziców i dostawaniem kar. Kilkoma słów najgorszy z najgorszych dni tygodnia. Nienawidziłam tego dnia. Obudziłam się, czując zapach przyrządzonego jedzenia. Był dziś dwudziesty czwarty listopad. Za niedługo zasta zima, której nie znoszę. Będzie padał śnieg i dzieci będą zjeżdżać na sankach.
Wyczołgałam się z miękkiego łóżka. Nie chciałam wstawać, ale musiałam. To był czas na poszukiwanie najdroższej osoby. Wzięłam do rąk jeansy, luźną bluzkę oraz conversy. Poszłam do łazienki, myjąc tam zęby i czesząc włosy. Dałam sobie spokój z makijażem. Nie był mi dziś potrzebny. Przebrałam się w przyszykowany strój, a potem bez słowa i posiłku, wyszłam z domu. Znów tylnymi drzwiami.
Zadzwoniłam do szpitala, w którym się znajdował wcześniej, by cokolwiek się dowiedzieć. Na szczęście podali mi adres. Uradowana, pojechałam tam tramwajem. Był to budynek w centrum miasta koło placu grunwaldzkiego.
Wchodząc olśniło mnie, że tutaj byłam wtedy jak zwichnęłam kostkę u nogi. Był to szpital imienia Marii Curie-Skłodowskiej. Nie cieszył mnie pobyt w nim. Dochodząc do recepcji, dowiedziałam się o jego położeniu. Było to pomieszczenie oznaczone numerem 209 na drugim piętrze. Pokierowałam się tam z małymi komplikacjami. Ale, kiedy znalazłam się na miejscu, ulżyło mi. Otworzyłam drzwi z nadzieją, że ona tam jest. Musiał być.
Kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam jeszcze bladszego Marcina. Spał, więc nie chciałam go zbudzić. Usiadłam koło niego, pisząc na kartce informację o moim pobycie tutaj.
" Drogi Marcinie!
Obiecałam, że się jeszcze zobaczymy. No cóż. Dziś u Ciebie jestem, ale Ty smacznie śpisz. Nie ma serca Cię zbudzić, dlatego piszę. Zaskoczyło mnie Twoje pogorszenie stanu. Przestraszyłam się i to bardzo. Boję się o Ciebie. Zrobiłam coś złego, ale dowiesz się w swoim czasie. Wiedz, że może będę cięnadal odwiedzać. Moje serce nadal należy do Ciebie mimo komplikacji, choć pewnie mnie znienawidzisz!
Zadzwoniłam do szpitala, w którym się znajdował wcześniej, by cokolwiek się dowiedzieć. Na szczęście podali mi adres. Uradowana, pojechałam tam tramwajem. Był to budynek w centrum miasta koło placu grunwaldzkiego.
Wchodząc olśniło mnie, że tutaj byłam wtedy jak zwichnęłam kostkę u nogi. Był to szpital imienia Marii Curie-Skłodowskiej. Nie cieszył mnie pobyt w nim. Dochodząc do recepcji, dowiedziałam się o jego położeniu. Było to pomieszczenie oznaczone numerem 209 na drugim piętrze. Pokierowałam się tam z małymi komplikacjami. Ale, kiedy znalazłam się na miejscu, ulżyło mi. Otworzyłam drzwi z nadzieją, że ona tam jest. Musiał być.
Kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam jeszcze bladszego Marcina. Spał, więc nie chciałam go zbudzić. Usiadłam koło niego, pisząc na kartce informację o moim pobycie tutaj.
" Drogi Marcinie!
Obiecałam, że się jeszcze zobaczymy. No cóż. Dziś u Ciebie jestem, ale Ty smacznie śpisz. Nie ma serca Cię zbudzić, dlatego piszę. Zaskoczyło mnie Twoje pogorszenie stanu. Przestraszyłam się i to bardzo. Boję się o Ciebie. Zrobiłam coś złego, ale dowiesz się w swoim czasie. Wiedz, że może będę cię
Pisząc to nie było mi za dobrze. Łzy napływały mi do oczu. Nie potrafiłam nad tym zapanować. I nawet nie chciałam. Zagięłam kartkę, kładąc ją na komodzie koło łóżka. Otarłam oczy, idąc powoli w kierunku wyjścia.
Czyjaś ręka mnie zatrzymała. To była j e g o ręka. Byłam tego stu procentowo pewna. Znałam na pamięć jego ton głosu i odczuwałam dotyk. Odwróciłam się znów, płacząc. Był przerażająco blady jak i smutny. Zacisnęłam palce na jego ręce. Ucałowałam ją, rzucając mu ostanie pełne rozpaczy oraz żalu spojrzenie. Puściłam jego dłoń, wybiegając.
- Sandra! - wyszeptał zaskoczony
- Ż e g n a j...
Wybiegłam zrozpaczona z pomieszczenia. Serce mi się łamało. Zaczęła mnie też boleć rana po wuefie. Zapomniałam o wzięciu kuli. Poprawka: specjalnie jej nie wzięłam. Zasyczałam z bólu i ktoś to na moje nieszczęście usłyszał.
- Wszystko dobrze z panią? - zapytała pielęgniarka
- Tak, tak. Nie ma co się martwić.
Ruszyłam w kierunku wyjścia ze szpitala. Przypomniał mi się Roger. Nie było to dobre wspomnienie. Jego oczy, które bardzo na mnie działały. Pocałunki, których nie powinno być. Wszystko co złe. Pożegnanie z Marcinem było smutne. Wolałam teraz, by mnie w ogóle nie pamiętał. Tak było by dla nas lepiej. Ja nie musiałabym ukrywać prawdy, a on czuć się zraniony lub co gorsze zdradzony.
Szłam jak najszybciej tylko mogłam. Nie było to wcale takie łatwe. Noga nadal cholernie bolała. Idąc w stronę przystanku tramwajowego, wpadłam na kogoś. Nie była to aż tak przypadkowa osoba. ROGER. Chłopak, o którym nie mogłam zapomnieć. Miałam iść dalej, ale mnie zatrzymał. Znowu.
- Sandra?! - zapytał, unosząc brwi
- Tak, Roger?
- Co ty tu robisz? - uśmiechnął się do mnie
Czyjaś ręka mnie zatrzymała. To była j e g o ręka. Byłam tego stu procentowo pewna. Znałam na pamięć jego ton głosu i odczuwałam dotyk. Odwróciłam się znów, płacząc. Był przerażająco blady jak i smutny. Zacisnęłam palce na jego ręce. Ucałowałam ją, rzucając mu ostanie pełne rozpaczy oraz żalu spojrzenie. Puściłam jego dłoń, wybiegając.
- Sandra! - wyszeptał zaskoczony
- Ż e g n a j...

- Wszystko dobrze z panią? - zapytała pielęgniarka
- Tak, tak. Nie ma co się martwić.
Ruszyłam w kierunku wyjścia ze szpitala. Przypomniał mi się Roger. Nie było to dobre wspomnienie. Jego oczy, które bardzo na mnie działały. Pocałunki, których nie powinno być. Wszystko co złe. Pożegnanie z Marcinem było smutne. Wolałam teraz, by mnie w ogóle nie pamiętał. Tak było by dla nas lepiej. Ja nie musiałabym ukrywać prawdy, a on czuć się zraniony lub co gorsze zdradzony.
Szłam jak najszybciej tylko mogłam. Nie było to wcale takie łatwe. Noga nadal cholernie bolała. Idąc w stronę przystanku tramwajowego, wpadłam na kogoś. Nie była to aż tak przypadkowa osoba. ROGER. Chłopak, o którym nie mogłam zapomnieć. Miałam iść dalej, ale mnie zatrzymał. Znowu.
- Sandra?! - zapytał, unosząc brwi
- Tak, Roger?
- Co ty tu robisz? - uśmiechnął się do mnie
- Idę właśnie do domu. A co tu tu robisz?
- Idę w podobnym kierunku. Na przystanek? - zignorował pytanie jakby coś ukrywał
- Taak.. - odeszłam od niego
Zatrzymał mnie, przyciągając przy okazji do siebie. Poczułam jego uderzający zapach wody toaletowej. Jednocześnie kochałam jak i nienawidziłam tego zapachu. Uniosłam twarz, żeby na niego spojrzeć. On się szerzej uśmiechnął. Położył ręce na moich biodrach. Uniósł mnie w górę, że mogłam go spokojnie pocałować. Jakby mnie do tego zmuszał. Zerknęłam na jego twarz, zastanawiając się czy to zrobić. Te usta mnie o to prosiły, serce też. Tylko rozum mi mówił, że nie powinnam. Spojrzałam na niego,...
Czy go pocałowałam? Sama do końca nie wiem. Dowiesz się w swoim czasie. A może... nigdy. Pilnuj się, bo to zawsze wszystko zależy od wyboru!
To już 13 rozdział! Jejku jak to szybko minęło. Sami powiedźcie czy jest pechowy. Chyba będę mieć do tego bloga wenę, ponieważ w te wakacje spotkało mnie wile przykrych miłosnych sytuacji. Ciężko zapomnieć mi go - SHONA. Ale nie wgłębiajmy się w szczegóły. Oby się wam spodobał ♥
INHALATION ♥ - nowe rozdziały, mile widziane komentarze : )
- Idę w podobnym kierunku. Na przystanek? - zignorował pytanie jakby coś ukrywał
- Taak.. - odeszłam od niego
Zatrzymał mnie, przyciągając przy okazji do siebie. Poczułam jego uderzający zapach wody toaletowej. Jednocześnie kochałam jak i nienawidziłam tego zapachu. Uniosłam twarz, żeby na niego spojrzeć. On się szerzej uśmiechnął. Położył ręce na moich biodrach. Uniósł mnie w górę, że mogłam go spokojnie pocałować. Jakby mnie do tego zmuszał. Zerknęłam na jego twarz, zastanawiając się czy to zrobić. Te usta mnie o to prosiły, serce też. Tylko rozum mi mówił, że nie powinnam. Spojrzałam na niego,...
Czy go pocałowałam? Sama do końca nie wiem. Dowiesz się w swoim czasie. A może... nigdy. Pilnuj się, bo to zawsze wszystko zależy od wyboru!
To już 13 rozdział! Jejku jak to szybko minęło. Sami powiedźcie czy jest pechowy. Chyba będę mieć do tego bloga wenę, ponieważ w te wakacje spotkało mnie wile przykrych miłosnych sytuacji. Ciężko zapomnieć mi go - SHONA. Ale nie wgłębiajmy się w szczegóły. Oby się wam spodobał ♥
INHALATION ♥ - nowe rozdziały, mile widziane komentarze : )
świetny rozdział, wcale nie jest pechowy! :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze Sandra go nie pocałuje..
Czy tylko mi sie zdaje, ze Marcin odzyskał pamięć :D?
czekam nn <3
iwanttodieforonedirection.blogspot.com
Świetny rozdział. Zresztą jak każdy.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zapraszam do mnie.
http://all-you-need4.blogspot.com/
http://czerwona-planeta-fanfiction.blogspot.com/
Tak jak napisała Nancy Tomlinson nie jest pechowy jest genialny , mam nadzieję ze Marcinowi wróci pamięć. Życze weny i czekam z niecierpliwością na następy rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie jest już 6 rozdział http://everything-haschanged.blogspot.com/?m=1
hahahhahahahah PECHOWY ?! to najgorsze okreslenie jakie moglas wymyslic. 13 to chyba jest twoja szczesliwa liczba :D.
OdpowiedzUsuńbd sledzic na biezaco tego bloga , kest swietny. mam nadzieje ze niedlugo dodasz tez cos na blogu o Jusie <3 czekam na nn kochana :*